środa, 24 kwietnia 2019

Czy wiesz, czym jest prawdziwy dotyk?


Nie zawsze zdajemy sobie sprawę,  że od drugiego człowieka dzieli nas zaledwie grubość materiału. Czy to jest dużo? Z punktu widzenia swetra – niekoniecznie. Kiedy jednak wkraczamy w sferę dotyku okazuje się, że do pokonania konieczny jest co najmniej mur. 

Otrzyj się o kogoś zakrytym ramieniem.

A potem gołym ramieniem.

Dotknij swoją dłonią czyjejś dłoni. W rękawiczce. A później zdejmij ją i zrób to samo raz jeszcze.



Czujesz, że te milimetry ubrania to nieskończona galaktyka?

Dlatego właśnie istnieją dwa wymiary dotyku. I tylko ten nieskrępowany niczym uważam za prawdziwy.  Swoją historię mogłabym zacząć od…
…było gorące lato. On i ja.

Może nie, bo to trochę zbyt bajkowe i wzniosłe. Choć właściwie prawdziwe, bo o sile dotyku przekonałam się w moim aktualnym związku. Uświadomiłam sobie jakim niesamowitym uczuciem jest... nagość. Nagość własna i  cudza, które wchodzą w mistyczną korelację. I nie mam zupełnie na myśli współżycia. Ludzie myślą, że bliskość jest wtedy, gdy można zawiniętym w koc się do kogoś przytulić. Moje postrzeganie jest owszem podobne, ale nieporównywalne do towarzyszącego wówczas, gdy tego koca nie ma. O to chodzi - o bliskość pozbawioną barier i odzieżowego muru. Bo przecież dlaczego niemowlęta przykłada się do gołego ciała matki? Swego czasu kojarzyłam tę nagość z tym, z czym się ją z reguły kojarzy, bo takie myślenie jest najprostsze i dość powszechne. Wszyscy są nadzy przy seksie i najczęściej tylko przy nim. 


Tylko tak naprawdę okazji do tego, by przekonać się, czym jest ten prawdziwy dotyk istnieje niewiele. A jeśli są, to zwykle nie postrzega się tego jako nieopisywalnej mocy. Ludzie wszędzie oczekują prawdy, choć ta zwykle dotyczy słowa. Więc dlaczego nie pragniemy jej w dotyku? 


Chińczycy nie wyobrażają się witać pocałunkiem, gdzie dla nas Polaków jest to normalne. Nie raz byliśmy przecież obcałowani przez ciotki i wujków. Tak, to wynika w większej mierze z kultury i być może nie ma bezpośredniego związku z tematem, ale chodzi o zaznaczenie pewnego nacechowania i zmniejszenia barier. Według definicji dotyku, ma on docierać do mózgu, ma być aktywnym bodźcem.


Ciało do ciała. To wszystko. 

4 komentarze:

  1. Uroczy wpis, skłonił mnie do zastanowienia się nad kwestią dotyku, który może być zarówno cudowny, jak i bolesny, w momencie kiedy zadaje go niewłaściwa osoba... Całowanie przez ciotki i wujków było dla mnie koszmarem. W tym względzie jestem za Chinami :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrycjo, dziękuję Ci za komentarz, a przede wszystkim za odniesienie się do tego, co napisałam. Choć rozpatrywałam tylko tę dobrą stronę dotyku, jak i samą jego istotę, to masz rację - istnieje też ten zły. Ale to trudny temat. I niewątpliwie warty podjęcia.
      Nie można tak się dawać! Co gorsza, jak całują w usta :D Pozamiatane.
      Całuję i dziękuję raz jeszcze!

      Usuń
  2. Tak, mam podobne odczucia. Dotyku uczyłam się w związku i bywały momenty, kiedy czułam go zupełnie inaczej niż sobie to wyobrażałam. Zwykłe złapanie za rękę było takie... silne. Inaczej łapie się za rękę mamę, inaczej przyjaciółke, inaczej brata, a jeszcze inaczej ukochaną osobę. Warto odkrywać siebie, warto odkrywać nawzajem drugą osobę - równiez nie mam tutaj na myśli współżycia. Tylko najzwyklejsze bycie obok siebie i ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dotyk przecież nie sprowadza się tylko do seksu. Bądź co bądź jest to najgłębsza (w dwojakim znaczeniu) jego forma, ale nie jedyna. Nie jedyna piękna. Każdą warto doświadczyć, by móc potrafić rozróżniać. A na każdym etapie to inna wypełnia nasze życie. Kiedyś mama, dziś przykładowo miłość.

      Wiele wyniosłam z Twojego komentarza Olu, dziękuję :)

      Usuń