Ostatni
czas był czasem, w którym nie wygodnie było mi być. Nie chciałam ani jego ani
witania nowych dni. Nie chciałam być nawet tutaj. Nie odnajdywałam w sobie
żadnych myśli głębszych i płytszych, a nawet i pośrednich. Wszystkie swoje
chęci skutecznie sprowadzałam do parteru i próbowałam zakumplować się z
wewnętrznym rozbratem pomiędzy „nie chce mi się”, a ,,nie mam ochoty”.
Podarowałam sobie miesiąc na całkowite rozleniwienie, na koc i przyziemne
pozbawione sensu sprawy, a to wszystko odpłaciło mi się jakąś..
niewytłumaczalną pustką.