piątek, 12 lipca 2019

Po ciszy znów jestem sobą


Piątego lipca do godziny dziewiątej wylewałam na twarz wiadro rozpaczy i niepotrzebnych jak się okazało obaw. Do godziny dziewiątej miałam na głowie tonę spraw do zrobienia, załatwienia i pomyślenia. Do godziny dziewiątej nie mogłam być życiem, którym chciałam być,  a zamiast tego ważyłam o sto kilo więcej pałętających się myśli. Do godziny dziewiątej.. wydeptywałam nerwowo uniwersytecki korytarz i myślałam głównie o tym, że przynajmniej dobrze wyglądam i pachnę nienagannie. Bo może tak naprawdę za dużo nie wiem.