Kilka miesięcy później, siedzę na kanapie z szarą narzutą. Patrzę przez ogromne okno ze stojącym obok wysokim, palmowym kwiatem. W ciągu dnia bywam tu często i zastanawiam się czasem, czy znalazłam już swoje miejsce. I nie wiem. Ale jestem – bowiem każdego dnia budzę się obok Miłości, a potem zajmuję w łóżku dwa miejsca naraz, gdy wychodząc rano z domu przekręci klucz.
Czekałam na wspólne życie. Takie prawdziwe – przy wspólnym stole z kanapkami ze wszystkim, herbatą, którą piję wyłącznie ja i kiedy siedzimy razem wcale nie tylko w weekendy. Bałam się może trochę. Ale świętowaliśmy ostatnio kolejną rocznicę i z lekką zabawnością pod nosem zgodnie stwierdziliśmy, że bilans jest zdecydowanie dodatni. Daleko mi więc od strachu.
Lubię też wspólne zakupy. Ale nie takie samochodem, tylko wtedy, gdy idziemy i trzymamy się za ręce, widząc ze wzgórza na którym mieszkamy panoramę miasta. I nie byłoby to wcale niezwykłe, gdyby nie fakt, że naprawdę rzadko spacerujemy. A na wzgórzu bardzo lubię stawać i mieć wygórowane myśli, że świat jest cały nasz. Grzegorz Markowski śpiewał że taki u stóp, a w takich chwilach chyba czuję podobnie.
Ostatnio łapię się na tym, a właściwie łapię się od 2 miesięcy, że – może nie kocham, ale znajduję upodobanie w kwiatach. Wszystkie traktuję równo, ale doskonale wiem, który był tym pierworodnym. No i pałam do niego szczególnymi sympatią i sentymentem. Właściwie wszystkim mogę być wdzięczna za pomoc w zadomowieniu się w tym nowym miejscu. Bo z początku wcale nie czułam się tutaj za dobrze i miałam wrażenie, że tak naprawdę nigdzie już i jeszcze nie przynależę. Już w domu rodzinnym, a jeszcze tutaj.
Ukochuję też chłodniejsze dni, w których wystawiam głowę przez okno, łaknąc powietrza i zimna. Byleby czuć, że jestem i że wszystko jest takie samo jak wcześniej.
Tymczasowo jestem bezdomna, bez konkretnego planu, nawet bez decyzji, a sam Ciężar podpisał pakt o przyszłości niedalekiej. Na szczęście ciężary dźwigam, więc powinnam jakoś to przetrwać.
OdpowiedzUsuńCzekam dnia, kiedy będę mogła napisać podobny post jak Ty, że jestem w domu i że kocham w nim być.
Aniu, każdy szuka swojego miejsca. Jednak czy to miejsce będzie za kilka czy kilkanaście lat - nie wiadomo. Mimo wszystko myślę że warto czekać i wciąż szukać. Wszystkiego dobrego.
UsuńDom, to przystań na całe życie 🏡
OdpowiedzUsuńPowinno, to być miejsce rodzinne, bezpieczne i pełne miłości 😀🧡
Serdeczności zostawiam moc 🙋♀️🌼
Otóż to, Morgano. Niech każdy ma szczęście na taki właśnie dom. Buziaki.
UsuńJa lubię nasze cztery kąty, choć w niedalekiem przyszłości mam nadzieje, że będziemy mogli sie z bloku przeprowadzić do jednorodzinnego domku z ogródkiem, huśtawką albo hamakiem. Marzy mi się takie miejsce. Narazie cieszę się z balkonu który mam i jak jedziemy nad jezioro to zabieram hamak ze sobą i się relaksuje.
OdpowiedzUsuńFajnie, że doceniasz i dostrzegasz takie niby z pozoru proste czynności jak spacerowanie za ręce i cieszysz się nimi :)
To strasznie ciekawe Klaro, że jedni lubią taki dom poza miastem właśnie, a drugim to jednak życie w mieszkaniu-bloku odpowiada bardziej. Tobie życzę tego hamaku, który powiesisz między swoimi już drzewami. Niech spełni się jak najszybciej i w swoim czasie!
UsuńMogłabyś pisać książki, bo bardzo fajnie się czyta takie Twoje opowiadania. Twoje przemyślenia, strachy, ale tez o rzeczach, ktore Cię autentycznie wzruszają. Piękne to:-)
OdpowiedzUsuńKochana Ewelino, dziękuję. Mimo potoku słów nawet nie wiem jednak, co mogłoby się w takiej książce znaleźć! Chyba piszę zbyt spontanicznie, by stworzyć coś tak zaplanowanego jak zbiór tylu kartek.
UsuńSkoro mnie ta spontaniczność się podoba, to na pewno znajdzie się więcej fanów;)
UsuńPozdrawiam.
Piękny tekst o miłości, spacerach i szukaniu swojego miejsca w świecie.
OdpowiedzUsuńWidać, że promieniejesz :)
OdpowiedzUsuń