piątek, 17 lipca 2020

A pewnego dnia przyszło nowe


Kilka miesięcy później, siedzę na kanapie z szarą narzutą. Patrzę przez ogromne okno ze stojącym obok wysokim, palmowym kwiatem. W ciągu dnia bywam tu często i zastanawiam się czasem, czy znalazłam już swoje miejsce. I nie wiem. Ale jestem – bowiem każdego dnia budzę się obok Miłości, a potem zajmuję w łóżku dwa miejsca naraz, gdy wychodząc rano z domu przekręci klucz. 
Czekałam na wspólne życie. Takie prawdziwe – przy wspólnym stole z kanapkami ze wszystkim, herbatą, którą piję wyłącznie ja i kiedy siedzimy razem wcale nie tylko w weekendy. Bałam się może trochę. Ale świętowaliśmy ostatnio kolejną rocznicę i z lekką zabawnością pod nosem zgodnie stwierdziliśmy, że bilans jest zdecydowanie dodatni. Daleko mi więc od strachu.

Lubię też wspólne zakupy. Ale nie takie samochodem, tylko wtedy, gdy idziemy i trzymamy się za ręce, widząc ze wzgórza na którym mieszkamy panoramę miasta. I nie byłoby to wcale niezwykłe, gdyby nie fakt, że naprawdę rzadko spacerujemy. A na wzgórzu bardzo lubię stawać i mieć wygórowane myśli, że świat jest cały nasz. Grzegorz Markowski śpiewał że taki u stóp, a w takich chwilach chyba czuję podobnie. 

Ostatnio łapię się na tym, a właściwie łapię się od 2 miesięcy, że – może nie kocham, ale znajduję upodobanie w kwiatach. Wszystkie traktuję równo, ale doskonale wiem, który był tym pierworodnym. No i pałam do niego szczególnymi sympatią i sentymentem. Właściwie wszystkim mogę być wdzięczna za pomoc w zadomowieniu się w tym nowym miejscu. Bo z początku wcale nie czułam się tutaj za dobrze i miałam wrażenie, że tak naprawdę nigdzie już i jeszcze nie przynależę. Już w domu rodzinnym, a jeszcze tutaj. 

Ukochuję też chłodniejsze dni, w których wystawiam głowę przez okno, łaknąc powietrza i zimna. Byleby czuć, że jestem i że wszystko jest takie samo jak wcześniej.

11 komentarzy:

  1. Tymczasowo jestem bezdomna, bez konkretnego planu, nawet bez decyzji, a sam Ciężar podpisał pakt o przyszłości niedalekiej. Na szczęście ciężary dźwigam, więc powinnam jakoś to przetrwać.
    Czekam dnia, kiedy będę mogła napisać podobny post jak Ty, że jestem w domu i że kocham w nim być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, każdy szuka swojego miejsca. Jednak czy to miejsce będzie za kilka czy kilkanaście lat - nie wiadomo. Mimo wszystko myślę że warto czekać i wciąż szukać. Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  2. Dom, to przystań na całe życie 🏡
    Powinno, to być miejsce rodzinne, bezpieczne i pełne miłości 😀🧡
    Serdeczności zostawiam moc 🙋‍♀️🌼

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, Morgano. Niech każdy ma szczęście na taki właśnie dom. Buziaki.

      Usuń
  3. Ja lubię nasze cztery kąty, choć w niedalekiem przyszłości mam nadzieje, że będziemy mogli sie z bloku przeprowadzić do jednorodzinnego domku z ogródkiem, huśtawką albo hamakiem. Marzy mi się takie miejsce. Narazie cieszę się z balkonu który mam i jak jedziemy nad jezioro to zabieram hamak ze sobą i się relaksuje.
    Fajnie, że doceniasz i dostrzegasz takie niby z pozoru proste czynności jak spacerowanie za ręce i cieszysz się nimi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To strasznie ciekawe Klaro, że jedni lubią taki dom poza miastem właśnie, a drugim to jednak życie w mieszkaniu-bloku odpowiada bardziej. Tobie życzę tego hamaku, który powiesisz między swoimi już drzewami. Niech spełni się jak najszybciej i w swoim czasie!

      Usuń
  4. Mogłabyś pisać książki, bo bardzo fajnie się czyta takie Twoje opowiadania. Twoje przemyślenia, strachy, ale tez o rzeczach, ktore Cię autentycznie wzruszają. Piękne to:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Ewelino, dziękuję. Mimo potoku słów nawet nie wiem jednak, co mogłoby się w takiej książce znaleźć! Chyba piszę zbyt spontanicznie, by stworzyć coś tak zaplanowanego jak zbiór tylu kartek.

      Usuń
    2. Skoro mnie ta spontaniczność się podoba, to na pewno znajdzie się więcej fanów;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Piękny tekst o miłości, spacerach i szukaniu swojego miejsca w świecie.

    OdpowiedzUsuń